Jeśli zdarzy Ci się, że kotlety nie są za każdym razem takie same – mam na myśli równie dobre, chrupiące, soczyste, a przy tym pięknie dmuchane – na pewno skorzystasz z tego.
Nie wierz, że wystarczy frytkownica i specjalna bułka tarta, można to też zrobić na zwykłej patelni. Procedura jest bardzo prosta i działa dla mnie z całkowitą pewnością.
Rozbite i solone kotlety (ja robię je najczęściej z polędwiczki wieprzowej) należy namoczyć w mleku (ja zostawiam na godzinę, ale najlepiej zostawić na noc). Sadzonki wypiją mleko, staną się miękkie i zachowają soczystość.
Możesz się zdziwić, ale to naprawdę ma duży wpływ na wynik, którego będziesz mógł wreszcie spróbować przy kolejnym zawijaniu steków. Dowiedziałam się, że mąka do panierowania musi być zawsze półgruba.
Ale to nie wszystko, do jajek trzeba też dodać trochę zwykłego piwa. Jeśli tak samo jak ja kochasz czosnek, oprócz piwa dodaj do jajka trochę zmiażdżonego czosnku.
W mąkę, w jajko z piwem, ponownie w mąkę, w jajko i dalej w bułkę tartą. Są tak puszyste i gąbczaste, że klinkiery zaczynają się łączyć, po prostu je widać. Robię to w ten sposób od 40 lat, a moje steki są znane w całej rodzinie. Zawsze są dokładnie takie same – soczyste, chrupiące i pięknie dmuchane.